niedziela, 14 czerwca 2015

Emancypantki w krzywym zwierciadle mężczyzny znającego ich wartość.

Mniej więcej w drugiej połowie XIX w kobiety przypomniały światu, że nie służą tylko do rodzenia dzieci i dbania o dom. Zwróciły uwagę  na to, że tak jak mężczyźni posiadają wcale nieźle pracujący mózg oraz chęci do pracy. Oczywiście, nic się nie dzieje w jedną noc i któreś z pań musiały się wystawić wcześniej na obelgi będąc pierwszymi manifestującymi swój pogląd. Część z nich dochodziła do tak skrajnych zachowań,  że wyglądało to komicznie. Ludzie nie lubią zmian, kiedy niedokładnie wiadomo czy okażą się dobre.
Książkę Bolesława Prusa „Emancypantki” zaczęłam czytać zachęcona pochlebną opinią inteligentnej czytelniczki.  Nie jestem pewna czy sięgnęłabym po nią, właśnie gdyby nie przez wzgląd na nią.
Początki nie były łatwe. Autor umieszcza w powieści  bohaterki o całkowicie odmiennych charakterach.
Panna Howard to delikatnie mówiąc ideologiczna wariatka, Pani Later to niby niezależna businesswoman, którą ciągną w dół jej pierworodni. Skupiamy się na jej historii dobre kilkadziesiąt stron i nagle na pierwszy plan wysuwa nam się postać Madzi. Jest to młodziutka dama klasowa pochodząca z Iksinowa. Tak dobra, delikatna, altruistyczna, pobożna i cnotliwa, że ciężko sobie ją wyobrazić żyjąc w naszych czasach. Brniesz kilka kartek i… właśnie w tym momencie nie wiesz, co się z tobą dzieje bo zaczynasz ją rozumieć. Odnajdujesz w niej emocje, które kiedyś sama przeżywałaś lub z pewnością będziesz przeżywać – bo chyba każda z nas w końcu będzie przechodziła kryzys wewnętrzny. Wszyscy przekonamy się na własnej skórze, że nie zawsze ludzie będą nam pomagać i będą ucieleśnieniem szlachetności.
Prus pokazuje rozwój Madzi w czasach dla siebie rzeczywistych. Mamy obraz Warszawy, w której to powstają dwa obozy  kobiet. Wierny dawnym ideom i tradycjom kontra idące z duchem czasu emancypantki.
Żyjemy w czasach, kiedy to niby doczekałyśmy się równouprawnienia, jednak wydaje mi się, że tematyka książki będzie zawsze aktualna. Poza tłem historycznym, które daje nam obraz jak sprawa się miała te ponad 150 lat temu jest wątek relacji damsko-męskich, które zawsze mnie interesują. Przede wszystkich mam swój ulubiony fragment, który przedstawia nastrój tej wbrew pozorom refleksyjnej powieści. Wypowiada go prof. Dębicki – alter ego samego pisarza, Panie i Panowie!
„Ale tam, gdzie chodzi o rodzenie, karmienie i wychowanie: górników, żeglarzy, wojowników i myślicieli, tam jednej delikatnej kobiety nie zastąpi legion pracowników.(…) Kobieta i mężczyzna to dwa światy, które widzą się nawzajem i ciągną ku sobie, ale nigdy się nie przenikną. Wenus dla Marsa nie opuści swej drogi, ani kobieta dla mężczyzny nie wyrzeknie się swoich przeznaczeń. I jeżeli kobiety są czyjąś własnością, to bynajmniej nie naszą: one należą do swoich rzeczywistych czy możliwych potomków”
Jak dla mnie ten cytat idealnie udowadnia, że nie  zawsze da się położyć dwa zupełnie odmienne twory na równi. Dlatego panowie nadal powinny przepuszczać kobiety w drzwiach, a my rodzimy dzieci.
Ponoć nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Ja zaczęłam lekturę sceptycznie, a skończyłam z karą w bibliotece, ponieważ ciągle do niej wracam. Dlatego  jeżeli teraz ją przeczytasz, to weźmiesz się za nią  z polecenia dwóch inteligentnych kobiet.
Scarlett

       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz