Paryż... Mekka artystów, świątynia
natchnienia, gwiazda poetów, malarzy, rzeźbiarzy, aktorów i całego tłumu
artysto-podobnych ludków. Niesamowite miasto, pełne wrażeń, przygód i
czegoś jeszcze. Może magii? Ukrytej w krętych uliczkach tętniących
życiem lub w straganach antykwariuszy sprzedających staronowe mapki
odległych lądów i niby dziewiętnastowieczne obrazki. Pięknie,
olśniewająco, z przytupem! Taka była belle epoque w Paryżu.
Przepych, bale, mnóstwo ornamentów i drobiazgów. Szkoda, że niewielu mogło się tym nacieszyć... Choć może inaczej, oko nacieszyć mógł każdy, bo powstawały budowle, fontanny, miejsca wody pitnej, rzeźby i dużo innych rzeczy, ale który biedak podnosił głowę do góry skoro plecy przygniatał mu ciężar pracy i obowiązków. Dlatego belle epoque była piękna i oszałamiająca, ale dla niewielu. Bo by móc podnosić głowę do góry trzeba było mieć pieniądze, a to mieli nieliczni i to zwykle majątek sprzed lat, bo o pieniądze trudno było w mieście, które tętniło niezadowoleniem, w którego żyłach płynie wzburzona krew. Taki tłum trudno uspokoić a jeszcze trudniej zatrzymać.
Wracając do Paryża, miasta, które
inspirowało wiele pokoleń artystów i chyba nadal inspiruje. Niestety nie
poczułam natchnienia a magii też było bardzo niewiele. Tam trzeba
przechadzać się ulicami, mostami, zaułkami dzielnicy łacińskiej żeby
powiedzieć „Wiem jak smakuje i wygląda Paryż”, trudno o to, kiedy prawie
biegnie się od jednego zabytku do drugiego i nie ma się czasu na
jedzenie, natomiast poznawanie miasta w McDonaldzie nie jest w moim
stylu. Jednak jestem pewna, że jest to miejsce wyjątkowe. A skąd to
wiem? Cóż ta wyjątkowość jest wszędzie wyczuwalna, każdy zakątek
emanuje niezwykłością i tajemnicą-oczywiście mam tu na myśli tylko starą
część Paryża np. dzielnicę łacińską czy Montmartre, Pola Marsowe ze
wspaniale metalową wieżą Eiffle'a. To są magiczne zakątki, choć tracą
swój urok stając się coraz bardziej komercjalne. Bo podchodząc to tego
tak najzupełniej serio to Paryż wygląda jak każde miasto, slumsy, brudne
ulice i czasami aż przerażająca anonimowość. Nikt nikogo nie zna i
poznać nie chce. Jak każde miasto ma również swoje problemy,
niedogodności i minusy, ale o tym się nie mówi i nie pisze, bo kto by
chciał, żeby jego brudy były prane na arenie międzynarodowej. Lepiej
pisać o tym, co ładne, czyste, wzruszające i natchnione. To się lepiej
sprzedaje.
Jeśli mam być szczera i wyrazić swoją własną opinię to Paryż jest ładny, ale byłam w bardziej oszałamiających miejscach, robi wrażenie, ale czasem jest po prostu sztuczny, zaniknęła naturalna atmosfera i ten najstarszy, najbardziej urokliwy Paryż zamienił się w „tartak" pełen turystów i Afrykańczyków wołających "five for one" i wpychających ci w rękę malutkie wieżyczki Eiffle'a. Za dużo tam hałasu, trudno dogadać się w innym języku niż po francusku (chyba, że pójdziesz to sklepu z pamiątkami gdzie pracują Arabowie) i trudno kupić znaczki pocztowe, a jeszcze trudniej wysłać kartki. Cóż, każdy ma własne problemy.
Klaudia Sudoł
Przepych, bale, mnóstwo ornamentów i drobiazgów. Szkoda, że niewielu mogło się tym nacieszyć... Choć może inaczej, oko nacieszyć mógł każdy, bo powstawały budowle, fontanny, miejsca wody pitnej, rzeźby i dużo innych rzeczy, ale który biedak podnosił głowę do góry skoro plecy przygniatał mu ciężar pracy i obowiązków. Dlatego belle epoque była piękna i oszałamiająca, ale dla niewielu. Bo by móc podnosić głowę do góry trzeba było mieć pieniądze, a to mieli nieliczni i to zwykle majątek sprzed lat, bo o pieniądze trudno było w mieście, które tętniło niezadowoleniem, w którego żyłach płynie wzburzona krew. Taki tłum trudno uspokoić a jeszcze trudniej zatrzymać.
Jeśli mam być szczera i wyrazić swoją własną opinię to Paryż jest ładny, ale byłam w bardziej oszałamiających miejscach, robi wrażenie, ale czasem jest po prostu sztuczny, zaniknęła naturalna atmosfera i ten najstarszy, najbardziej urokliwy Paryż zamienił się w „tartak" pełen turystów i Afrykańczyków wołających "five for one" i wpychających ci w rękę malutkie wieżyczki Eiffle'a. Za dużo tam hałasu, trudno dogadać się w innym języku niż po francusku (chyba, że pójdziesz to sklepu z pamiątkami gdzie pracują Arabowie) i trudno kupić znaczki pocztowe, a jeszcze trudniej wysłać kartki. Cóż, każdy ma własne problemy.
Klaudia Sudoł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz