wtorek, 24 marca 2015

Krótko i nie na temat

Ktoś musiał napisać recenzję. Wypadło na mnie. Mimo to, poniżej nie znajduje się moja opinia na temat twórczość Urszuli Kozioł.

Mam problem z kobiecą poezją. Zazwyczaj jawi mi się ona jako myśli, czyny i emocje ubrane w piękne słowa. Fakt, brzmią zwiewnie lub brutalnie. Przesycone uczuciami. Ale czy autentycznymi? Ponadto, często czytając coś, co wyszło spod pióra kobiety muszę ze wszystkich sił uciekać od złośliwego, moim zdaniem, wyrażenia- „Paulo Coelho w spódnicy”.



Co gorsza, kiedy ktoś poleca mi autora, powieść, komiks, wybór wierszy, etc. przy okazji popełnia ogromny błąd. Oczywiście nieświadomie. Polecający dodaje bowiem zazwyczaj coś w rodzaju: „Na pewno Ci się spodoba.”. A to nie jest wcale takie pewne. Bo kiedy już dorwę w swoje łapy rekomendowane dzieło, wymagam od niego więcej. Pragnę zachwytu. Jeśli go nie ma, jeśli coś mi nie pasuje, kręcę nosem, a rozczarowanie jest nieproporcjonalnie wielkie.

Wbrew pozorom nie lubię się też mądrzyć. Chętnie opowiem znajomym o mojej ostatniej lekturze, podyskutuję, wysłucham ich zdania i dorzucę swoje trzy grosze… Ale pisanie recenzji?! Nie sądzę, żeby kogoś obchodziło, co myślę o jakimś zbiorze wierszy czy o powieści. Myśleć to ja sobie mogę po cichu. To zwykłe gdybanie, nic odkrywczego. A wiedzy niestety nie posiadam w tym przypadku (jeśli w jakimkolwiek), więc nie mam się czym podzielić. Pisanie zatem tylko mojej jak najbardziej subiektywnej opinii nie ma sensu.

Dzięki wszystkim faktom, którymi się podzieliłam powyżej, uświadomiłam sobie pewną rzecz. Dotyczy ona literatury w ogóle. Mogę ją dlatego swobodnie odnieść do twórczości Urszuli Kozioł. Jak to już- także w życiu- bywa, najlepiej przekonać się na własnej skórze!

Wera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz